Nowe rozdziały od 15.02 do 22.02
Kategoria:
Naruto OC
1.2
Witaj w domu
-
Wstajemy kochanie - uśmiech sam wpełzł na jej twarz, słysząc owe
słowa. - wstajemy, wstajemy, szkoda takiego dnia - to już było
mniej miłe, ona tak bardzo nie chciała wstawać, niech ją zostawi,
kimkolwiek jest. Ona chce spać i koniec. Przewróciła się na drugi
bok, może sobie pójdzie. - pobudka, pobudka kto rano wstaje to -
machnęła ręką. Niech jej tylko dadzą spać. - no wstawaj, -
uchyliła jedną powiekę, ale już po chwili tego pożałowała,
słońce, wpadające przez nie do końca zasłonięte zasłony, dało
o sobie znać. Przymrużyła oczy, po chwili znowu je całkowicie
zamykając. Nie, jednak nie da rady. Próbowała. Trudno. - ssiesz
kciuka? - Poderwała się, od razu chwytając za serce.
- Dei dzwonił i prosił bym Ci to puściła - blondynka odwróciła się w stronę głosu. Uśmiech samoistnie pojawił się na jej twarzy - na początku nie rozumiałam po co - gość siedział w fotelu, bawiąc się telefonem. - ale teraz muszę przyznać mu rację, było warto. Gdybyś widziała swoją minę - zaśmiała się, przyglądając się morderczemu wzrokowi kuzynki. Uśmiechnęła się do niej prowokacyjnie. W odpowiedzi Yumi rzuciła w nią poduszką znajdującą się nie opodal. Nie omieszkała również nazwać ją zołzą.
- Dei dzwonił i prosił bym Ci to puściła - blondynka odwróciła się w stronę głosu. Uśmiech samoistnie pojawił się na jej twarzy - na początku nie rozumiałam po co - gość siedział w fotelu, bawiąc się telefonem. - ale teraz muszę przyznać mu rację, było warto. Gdybyś widziała swoją minę - zaśmiała się, przyglądając się morderczemu wzrokowi kuzynki. Uśmiechnęła się do niej prowokacyjnie. W odpowiedzi Yumi rzuciła w nią poduszką znajdującą się nie opodal. Nie omieszkała również nazwać ją zołzą.
Kategoria:
Przeszłość
Splin
nocy letniej - część 2
Następnego
dnia Rion została wysłana do wioski, aby zakupić kawałek mocnego
i grubego sznurka na którym Hiroe mogłaby suszyć swoje zioła i
owoce. Wczesną wiosną kompletowała zbiory, spacerując wieczorami
wśród mrocznej gęstwiny, rano przycinała łodygi i rozdzielała
nasiona. Rion czasami pomagała siostrze w złożeniu worków na
strych – zostawiała je jednak przy drewnianych, skrzypiących
drzwiach, gdyż nie mogła znieść denerwującego i paskudnego
zapachu rumianku.
Nakamura przemierzała wąskie ulice wioski, przyglądając się tym samym, nudnym wystawom sklepowym, które srogo tkwiły w jej kruchej pamięci. Tego dnia jednak były szczególnie nijakie – niewielu ludzi pojawiło się na targu, a jeszcze mniej przyszło na nową dostawę świeżych ryb w jaśminowym zaułku.
Dopiero później Rion dowiedziała się, że młodszy Uchiha leży w szpitalu z marnymi szansami na ocalenie – zatruty czymś niezidentyfikowanym, umrzeć miał w krótkim czasie i całkowicie bezboleśnie. Zapadł w długi, przerażający sen.
Nakamura przemierzała wąskie ulice wioski, przyglądając się tym samym, nudnym wystawom sklepowym, które srogo tkwiły w jej kruchej pamięci. Tego dnia jednak były szczególnie nijakie – niewielu ludzi pojawiło się na targu, a jeszcze mniej przyszło na nową dostawę świeżych ryb w jaśminowym zaułku.
Dopiero później Rion dowiedziała się, że młodszy Uchiha leży w szpitalu z marnymi szansami na ocalenie – zatruty czymś niezidentyfikowanym, umrzeć miał w krótkim czasie i całkowicie bezboleśnie. Zapadł w długi, przerażający sen.
Kategoria:
Naruto OC, Przyszłość
30.
Przeszłość
Fragment:
To, co mnie ciągnęło nie było z pewnością dobre. Było mroczne
i tajemnicze, przeszywające i mrożące krew w żyłach. Jednak z
moim upodobaniem do ładowania się w kłopoty nie potrafiłam
powstrzymać pokusy. Gdy wybiegłam za mury wioski zatrzymałam się
w lesie tuż przed wrotami świątyni, w której znaleziono mnie
pierwszego dnia. Zza drzwi biło dziwne jaskrawo błękitne światło.
Ciągnięta ciekawością pociągnęłam jedno skrzydło do siebie
otwierając je. Jednak, gdy weszłam do środka światła już nie
było. – Ktoś tu jest? – Zapytałam niepewnie, rozglądając się
niepewnie na wszystkie strony ciemnego pomieszczenia. Wyraźnie
czując czyjąś obecność jednak nie była to zwyczajna chakra. Coś
innego. Mrocznego. Co gorsza zdawało mi się, że czułam już
kiedyś coś podobnego. – Pokaż się. – Nakazałam jednak
odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Poczułam chłód wiatru na
nagim karku. Przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się gwałtownie w
stronę wejścia. W jego progu stała ciemna postać. Oświetlona
jedynie bladym światłem księżyca rzucanym z zewnątrz. – Kim
jesteś? – Zawołałam starając się ukryć przerażenie, jakie
mnie ogarnęło.
- Pytasz mnie, kim jestem? – Zapytał rozbawiony cień. Jego słowa były jak zimny prysznic. Tak znajomy głos i zarazem tak odległy. – Prosiłem byś wróciła. Wystarczy już tej zabawy Mai.
- Pytasz mnie, kim jestem? – Zapytał rozbawiony cień. Jego słowa były jak zimny prysznic. Tak znajomy głos i zarazem tak odległy. – Prosiłem byś wróciła. Wystarczy już tej zabawy Mai.
Kategoria:
Szkolne, Naruto OC, Akatsuki
Rozdział
7
Konan
wracała do domu z dwiema siatkami pełnymi zakupów. Mama wysłała
ją do sklepu zaraz po tym jak wróciła ze szkoły. Nie bardzo jej
się to podobało, ale przecież rodzicom trzeba pomagać, tak więc,
bez marudzenia poszła zrobić zakupy. Sklep nie znajdował się
daleko, to też nie musiała się zbytnio nachodzić. Gdy zbliżała
się już do domu, zauważyła, że z przeciwnej strony drogi, idzie
Sasori z rękami w kieszeni. Wpatrzony był w swoje czerwone trampki.
Zastanawiała się czy trafia do domu po węchu, idąc w taki sposób.
Przecież można było na kogoś wejść.
- Sasori! - zawołała z uśmiechem. Chłopak uniósł wzrok i ujrzał swoją sąsiadkę. Nie odwzajemnił uśmiechu. Dziewczyna podeszła do by niego zagadać. Nie często rozmawiali. Tylko wtedy gdy nadarzyły się takie okazje jak ta. Od tygodnia chodzą razem do jednej szkoły, a na przerwie widzieli się tylko raz, do tego nasłuchała się wielu narzekań na niego, ze strony Hidana, ale absolutnie nie wierzyła w to co mówił ten szarowłosy chłopak. Był jej przyjacielem, i dobrze wiedziała, że przesadzał.
- Skąd wracasz? - zapytała ciekawa. W końcu lekcje skończyły się już dwie godziny temu, więc zainteresowało ją gdzie był. Może znalazł sobie w końcu jakiegoś kolegę, cieszyła by się z tego powodu. Wydawał się jej taki samotny. Deidara mówił, że nie utrzymuje w klasie głębszych kontaktów, ograniczają się one tylko do krótkich rozmów na przerwie, to wszystko.
- Sasori! - zawołała z uśmiechem. Chłopak uniósł wzrok i ujrzał swoją sąsiadkę. Nie odwzajemnił uśmiechu. Dziewczyna podeszła do by niego zagadać. Nie często rozmawiali. Tylko wtedy gdy nadarzyły się takie okazje jak ta. Od tygodnia chodzą razem do jednej szkoły, a na przerwie widzieli się tylko raz, do tego nasłuchała się wielu narzekań na niego, ze strony Hidana, ale absolutnie nie wierzyła w to co mówił ten szarowłosy chłopak. Był jej przyjacielem, i dobrze wiedziała, że przesadzał.
- Skąd wracasz? - zapytała ciekawa. W końcu lekcje skończyły się już dwie godziny temu, więc zainteresowało ją gdzie był. Może znalazł sobie w końcu jakiegoś kolegę, cieszyła by się z tego powodu. Wydawał się jej taki samotny. Deidara mówił, że nie utrzymuje w klasie głębszych kontaktów, ograniczają się one tylko do krótkich rozmów na przerwie, to wszystko.
Kategoria:
KibaHina, Zbiorowe
Rozdział
20 "Ironia losu"
Shikamaru
ponownie odwrócił wzrok i zatkał usta dłonią, powstrzymując
odruch wymiotny.
- Czy to naprawdę konieczne, chłopaki? – spytał z wyraźnym obrzydzeniem.
- Tutaj potrzebne są drastyczne środki, stary. – odpowiedział mu rozchihotany Naruto. Właśnie taką robotę lubił. Podczas której każdy słaby duchem uciekał z krzykiem. Uśmiechnął się do Kiby i powiedział: – Dodaj jeszcze tego rogatego.
Kiba z rozkoszą wykonał polecenie i dołożył ogromnego chrząszcza na szczyt sterty.
- Można powiedzieć, że to taka wisienka na torcie. – mruknął z rozbawieniem i obaj z Naruto wydali coś w rodzaju nikczemnego śmiechu złych geniuszy.
Blondyn wziął od niego kawałek płótna ze zgromadzonymi na nim skarbami i wcisnął go do rąk Shikamaru.
- Trzymaj. – rozkazał.
- Czy to naprawdę konieczne, chłopaki? – spytał z wyraźnym obrzydzeniem.
- Tutaj potrzebne są drastyczne środki, stary. – odpowiedział mu rozchihotany Naruto. Właśnie taką robotę lubił. Podczas której każdy słaby duchem uciekał z krzykiem. Uśmiechnął się do Kiby i powiedział: – Dodaj jeszcze tego rogatego.
Kiba z rozkoszą wykonał polecenie i dołożył ogromnego chrząszcza na szczyt sterty.
- Można powiedzieć, że to taka wisienka na torcie. – mruknął z rozbawieniem i obaj z Naruto wydali coś w rodzaju nikczemnego śmiechu złych geniuszy.
Blondyn wziął od niego kawałek płótna ze zgromadzonymi na nim skarbami i wcisnął go do rąk Shikamaru.
- Trzymaj. – rozkazał.
Kategoria:
Naruto OC, GaaSaku
Rozdział
17
Coś
poruszyło się za oknem. Mignęło w świetle księżyca, który
oświetlał część pokoju w rezydencji Kazekage. Szczególnie
przykuło to uwagę chłopaka czuwającego nad swoim aniołem. Po raz
kolejny tej nocy spojrzał na twarz Haruno, która nie zwiastowała
nagłego przebudzenia za sprawą koszmarów. Następnie przerzucił
wzrok na jej lewy nadgarstek - znak się nie pojawił. Postanowił
rozejrzeć się na zewnątrz. Delikatnie wyswobodził się z objęć
dziewczyny i po cichu ruszył w stronę balkonu. Rozejrzał się
dookoła, ale nie dostrzegł niczego podejrzanego. Zerwał się silny
wiatr i ni stąd, ni zowąd pojawiła się kartka papieru, która
przyfrunęła i wylądowała na dłoni czerwonowłosego. Doskonale
wiadomo, że przy tak silnym wietrze zwykły świstek papieru nie
mógłby tak sam z siebie wlecieć w takie miejsce. Zawsze jest tak,
że jeżeli chce się złapać coś fruwającego w powietrzu, to
trzeba się na tym nieźle napracować, więc ta sytuacja nie jest
normalna. Ktoś za tym stoi. Gaara zdziwiony takim obrotem wydarzeń,
rozprostował kartkę i przeczytał jej zawartość: "kolejny".
Kategoria:
Naruto OC
21.
Urodziny(1): Wielka pomyłka
Itachi
odchrząknął głośno, sprawiając, że spojrzenie Sasuke
zawędrowało w jego stronę.
– Nie wydaje ci się, że powinniśmy wyjaśnić sobie parę kwestii?
A więc stało się. Sasuke nie bardzo wiedząc, jak zareagować, po prostu posłał mu ponaglające spojrzenie. Itachi przez chwilę przypatrywał się bratu, zastanawiając się, jak rozpocząć tę trudną rozmowę. Mimo paru drobnych sprzeczek, dzisiejszego ranka dogadywali się tak dobrze, że szkoda by było to teraz zepsuć.
– Wiesz… wydaje mi się, że czasem błędnie interpretujemy swoje intencje i przez to nie potrafimy się porozumieć.
– Być może.
– I gdybyśmy sobie przybliżyli parę spraw, patrzylibyśmy na siebie zupełnie inaczej.
– Prawdopodobnie.
– Wcale nie musiałoby to dotyczyć kluczowych spraw. Odnoszę wrażenie, że wystarczyłoby, gdybyśmy powiedzieli sobie parę naprawdę błahych rzeczy, by wszystko się zmieniło.
– W sumie.
Między braćmi zapanowała cisza. Itachi z trudem powiedział to, co leżało mu na sercu. Sasuke zaś tylko potakiwał, co wcale nie było dla niego tak proste, jakby mogło się zdawać. Obaj wpatrywali się obecnie w swoje kubki, czekając, aż głos zabierze ten drugi.
– Sasuke, ja… – wyrzucił z siebie Itachi, tłumacząc sobie, że w końcu jest straszy, a więc mądrzejszy i odważniejszy. – Chciałbym ci powiedzieć, że między mną i…
Wypowiedź bruneta zagłuszył dzwonek do drzwi.
–… nie ma – dokończył pod nosem, po czym z cichym westchnieniem udał się, by sprawdzić kto to.
– Nie wydaje ci się, że powinniśmy wyjaśnić sobie parę kwestii?
A więc stało się. Sasuke nie bardzo wiedząc, jak zareagować, po prostu posłał mu ponaglające spojrzenie. Itachi przez chwilę przypatrywał się bratu, zastanawiając się, jak rozpocząć tę trudną rozmowę. Mimo paru drobnych sprzeczek, dzisiejszego ranka dogadywali się tak dobrze, że szkoda by było to teraz zepsuć.
– Wiesz… wydaje mi się, że czasem błędnie interpretujemy swoje intencje i przez to nie potrafimy się porozumieć.
– Być może.
– I gdybyśmy sobie przybliżyli parę spraw, patrzylibyśmy na siebie zupełnie inaczej.
– Prawdopodobnie.
– Wcale nie musiałoby to dotyczyć kluczowych spraw. Odnoszę wrażenie, że wystarczyłoby, gdybyśmy powiedzieli sobie parę naprawdę błahych rzeczy, by wszystko się zmieniło.
– W sumie.
Między braćmi zapanowała cisza. Itachi z trudem powiedział to, co leżało mu na sercu. Sasuke zaś tylko potakiwał, co wcale nie było dla niego tak proste, jakby mogło się zdawać. Obaj wpatrywali się obecnie w swoje kubki, czekając, aż głos zabierze ten drugi.
– Sasuke, ja… – wyrzucił z siebie Itachi, tłumacząc sobie, że w końcu jest straszy, a więc mądrzejszy i odważniejszy. – Chciałbym ci powiedzieć, że między mną i…
Wypowiedź bruneta zagłuszył dzwonek do drzwi.
–… nie ma – dokończył pod nosem, po czym z cichym westchnieniem udał się, by sprawdzić kto to.
Kategoria:
NaruSaku, NaruHina, NaruIno
Rozdział
siódmy -fortuna
Aromatyczny
zapach smażonego mięsa rozchodził się w powietrzu,delikatne
podmuchy wiatru raz po raz unosiły resztki pozostałych na drzewie
ciemno brązowych liści.Jasne światła reflektorów oświetlały
sporych rozmiarów drewniane molo znajdujące się u brzegu
krystalicznego oceanu ,którego powierzchnia w blasku górującego
księżyca mieniła się rozmaitymi kolorami.Mimo ,że był to
ostatni dzień listopada a zima zbliżała się wielkimi krokami to
nadal bez problemu można było cieszyć się ładną i ciepłą
pogodą.Dźwięki muzyki mieszające się z odgłosami rozmów oraz
śmiechów wypełniały całą najbliższą okolice.Przez wielu tak
bardzo oczekiwany festyn zbliżał się właśnie ku końcowi.
Kategoria:
Yaoi, SasuNaru
13.
Nowy problem
– Utonął?
– zapytał Uzumaki.
Choji pokiwał tylko lekko głową.
– Doszedł prawie na sam środek jeziora. Kiedy oddalił się bardziej, zaczęli go wołać. Niestety, Kankuro wciąż to nakręcało. W pewnym momencie lód pękł. – Choji przełknął ślinę, cały czas spoglądając na swoje stopy. – Zanim nadeszła pomoc, było już za późno.
– Ja pierdolę – wyszeptał Uzumaki, nie odrywając wzroku od kolegi. – Ale to nie była wina Shikamaru…
– Nie była, a jednak kto na jego miejscu nie czułby się winny?
– Masz rację.
Akimichi podniósł się z ławki, dotknął swoich lekko wilgotnych spodni i skrzywił się nieznacznie. Naruto poszedł w jego ślady.
Choji pokiwał tylko lekko głową.
– Doszedł prawie na sam środek jeziora. Kiedy oddalił się bardziej, zaczęli go wołać. Niestety, Kankuro wciąż to nakręcało. W pewnym momencie lód pękł. – Choji przełknął ślinę, cały czas spoglądając na swoje stopy. – Zanim nadeszła pomoc, było już za późno.
– Ja pierdolę – wyszeptał Uzumaki, nie odrywając wzroku od kolegi. – Ale to nie była wina Shikamaru…
– Nie była, a jednak kto na jego miejscu nie czułby się winny?
– Masz rację.
Akimichi podniósł się z ławki, dotknął swoich lekko wilgotnych spodni i skrzywił się nieznacznie. Naruto poszedł w jego ślady.
Kategoria:
Naruto OC
Rozdział
36
-
Gdzie ja jestem? - pytam po chwili, bo choć zadawałam to pytanie
już wielokrotnie, ciągle nie usłyszałam na nie odpowiedzi.
Mężczyzna nadal nie ma zamiaru jej udzielić, łączy tylko dłonie
na wysokości dziwnie znajomej twarzy i przypatruje mi się badawczo,
jakby ciekawy mojej reakcji. - Zostałam ranna w trakcie walki?
Dlatego tu jestem? Co z Hidanem i Kakazu? Złapali jinchuriki?
Po każdym pytaniu daję mu kilka sekund na reakcję, ale oczywiście nie otrzymuję jej. Sapię ze złości, sama odpowiadając sobie na jedno z nich - nie mam na ciele żadnej rany, nawet najmniejszej blizny, siniaka czy odcisku. Nic co świadczyłoby o moim życiu jako kunoichi, nic co wyjaśniałoby nieustanne osłabienie, szpitalną salkę i nieznane otoczenie.
Po każdym pytaniu daję mu kilka sekund na reakcję, ale oczywiście nie otrzymuję jej. Sapię ze złości, sama odpowiadając sobie na jedno z nich - nie mam na ciele żadnej rany, nawet najmniejszej blizny, siniaka czy odcisku. Nic co świadczyłoby o moim życiu jako kunoichi, nic co wyjaśniałoby nieustanne osłabienie, szpitalną salkę i nieznane otoczenie.
Kategoria:
SasuSaku
3.
Ucieczka
Przez
cały czas walczyłem ze zmęczeniem i starałem się nie zamknąć
oczu. Ta walka była jedną z najgorszych w moim życiu.
Chyba straciłem przytomność…
Ocknąłem się, kiedy poszułem, że coś smera mnie po szyi. Otworzyłem szerzej oczy, a po krótkiej chwili obraz stał się bardziej widoczny. Włosy. Różowe włosy, które należały do jednej osoby…
Sakura.
Co ona, do cholery, robiła w takim miejscu? I dlaczego właśnie ochoczo próbowała mnie uwolnić? Zauważyła, że jestem już przytomny, po czym użyła większej siły niż dotychczas. Sznur boleśnie wbił się w moją skórę, prawdopodobnie zostawiając na niej mnóstwo ran.
Chyba straciłem przytomność…
Ocknąłem się, kiedy poszułem, że coś smera mnie po szyi. Otworzyłem szerzej oczy, a po krótkiej chwili obraz stał się bardziej widoczny. Włosy. Różowe włosy, które należały do jednej osoby…
Sakura.
Co ona, do cholery, robiła w takim miejscu? I dlaczego właśnie ochoczo próbowała mnie uwolnić? Zauważyła, że jestem już przytomny, po czym użyła większej siły niż dotychczas. Sznur boleśnie wbił się w moją skórę, prawdopodobnie zostawiając na niej mnóstwo ran.
Kategoria:
KakaSaku
II
Niewyjaśnione waśnie
-
Po prostu odpowiedz na to pieprzone pytanie - warknął, a ona
drgnęła.
Nie mogła zrozumieć, kim był człowiek stojący obok. Jakoś nie mogła tego pojąć. Nie znała go. Znała jego twarz, jego ciało, to kim był kiedyś. Teraz definitywnie stał przed nią ktoś obcy, ktoś nowy. Ktoś, kto fascynował ją swoim władczym zachowaniem. Ktoś, kogo właśnie zaczynała poznawać.
- Nie - odpowiedziała od razu. Zmierzyła go swoim spojrzeniem, chcąc zobaczyć do czego był zdolny. Jak bardzo potrafił być wściekły.
Nie mogła zrozumieć, kim był człowiek stojący obok. Jakoś nie mogła tego pojąć. Nie znała go. Znała jego twarz, jego ciało, to kim był kiedyś. Teraz definitywnie stał przed nią ktoś obcy, ktoś nowy. Ktoś, kto fascynował ją swoim władczym zachowaniem. Ktoś, kogo właśnie zaczynała poznawać.
- Nie - odpowiedziała od razu. Zmierzyła go swoim spojrzeniem, chcąc zobaczyć do czego był zdolny. Jak bardzo potrafił być wściekły.
Kategoria:
SasuSaku, Rzeczywistość
#3
Zostaniesz?
-
Ledwo trzymasz się na nogach - stwierdził z powagą, kierując
spojrzenie na moje uginające się kolana.
Cholera, miał chyba trochę racji...
- Nieprawda - zbuntowałam się w dość infantylny sposób, ale nic lepszego nie przyszło mi na myśl.
- Oh, czyżby? - zmrużył powieki, w nieco prześmiewczym geście. - Jak to udowodnisz? Zrobisz jaskółkę?
Wyłapałam w jego głosie sporo ironii, jednak specjalnie się tym nie przejęłam. Za to zaczęłam wyczuwać, że moje ciało w coraz mniejszym stopniu słucha odurzonego alkoholem mózgu.
Nie do końca zdając sobie sprawę z własnych poczynań, pchnęłam Uchihę na przeciwległą ścianę. Dostrzegłam też wymowne zdziwienie na jego twarzy. Ha! Niczego się nie spodziewał. To dobrze, bo zaskoczenie go także leżało w moim zamiarze.
Cholera, miał chyba trochę racji...
- Nieprawda - zbuntowałam się w dość infantylny sposób, ale nic lepszego nie przyszło mi na myśl.
- Oh, czyżby? - zmrużył powieki, w nieco prześmiewczym geście. - Jak to udowodnisz? Zrobisz jaskółkę?
Wyłapałam w jego głosie sporo ironii, jednak specjalnie się tym nie przejęłam. Za to zaczęłam wyczuwać, że moje ciało w coraz mniejszym stopniu słucha odurzonego alkoholem mózgu.
Nie do końca zdając sobie sprawę z własnych poczynań, pchnęłam Uchihę na przeciwległą ścianę. Dostrzegłam też wymowne zdziwienie na jego twarzy. Ha! Niczego się nie spodziewał. To dobrze, bo zaskoczenie go także leżało w moim zamiarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz