#2 Spekulacje na temat IV Wielkiej Wojny Shinobi
UWAGA
Wpis zawiera spoilery z mangi Naruto - czytasz na własną odpowiedzialność!
Wpis jest krótkim opisem wojny. Jeżeli orientujesz się w temacie, nie musisz go czytać.
Czwarta Wielka Wojna Shinobi została wywołana przez Tobiego zaraz po tym, jak odmówiono wydania mu Jinchuriki Dziewięcio- i Ośmioogoniastego. Oświadczył również, że w wojnie wspomogą go Bijuu złapane dotychczas przez Akatsuki. Czterech Wielkich Kage wraz z generałem Kraju Żelaza stworzyli Sojusz Zjednoczonych Sił Shinobi, aby wspólnie walczyć przeciwko potężnemu wrogowi.
Pomińmy już wszelkie przygotowania czy sytuacje, które pojawiły się przed ostatecznym starciem i przejdźmy od razu do sedna sprawy, jakim jest bitwa.
Wbrew słowom Tobiego okazało się, że w walce nie biorą udziału same ogoniaste bestie, ale również ozywieńcy. Shinobi, którzy już raz zginęli i zostali przywołani przez Yakushi Kabuto za pomocą Kuchiyose: Edo Tensei - zakazaną technikę pozwalającą wskrzesić umarłych. Szczególnie ważne było to, że przyzwani nie byli pierwszymi lepszymi wojownikami - okazała się to być elita. U boku pewnego siebie Tobiego walczyło niecałe Akatsuki (brak Hidana i Konan), poprzedni Kage, poprzednie pokolenie Siedmiu Mistrzów Miecza, ninja wyspecjalizowani w różnych dziecinach, armia około stu tysięcy białych Zetsu oraz Uchiha Madara. Wróg miał wielką przewagę w sile zważywszy na fakt, że w Sojuszu znajdowali się w większości Shinobi bez względu na rangę i umiejętności - po prostu tacy, którzy byli zdolni i gotowi do walki.
Sojuszowi, walcząc ramię w ramię, udało się pokonać ożywieńców i chociaż mieli przewagę liczebną, ponieważ walczyli tylko przeciwko dwóm Uchiha, to i tak nic nie było przesądzone. Przez jeden nieostrożny ruch mogli zaprzepaścić wszystko, oddając w ręce wroga tysiące ludzkich istnień.
Sojuszowi, walcząc ramię w ramię, udało się pokonać ożywieńców i chociaż mieli przewagę liczebną, ponieważ walczyli tylko przeciwko dwóm Uchiha, to i tak nic nie było przesądzone. Przez jeden nieostrożny ruch mogli zaprzepaścić wszystko, oddając w ręce wroga tysiące ludzkich istnień.
Największe straty, wbrew oczekiwaniom Sojuszu, nie odniósł wróg, tylko obrońca. Walcząc dzielnie, broniąc tego, co kochają, co jest dla nich najważniejsze, zginęło wielu Shinobi. Szczególnym ciosem dla sojuszu było zniszczenie Centrum Dowodzenia, ponieważ to stamtąd pozyskiwali większość rozkazów i racjonalnych decyzji, jednak przed śmiercią Nara Shikaku zdążył przekazać Sojuszowi ostatni plan działania przeciwko wrogowi.
W trakcie walki, do Zjednoczonych Sił Shinobi dołącza dotychczasowy przestępca - Uchiha Sasuke. Młodzieniec informuje otaczających go dawnych towarzyszy, że zamierza zostać Hokage. Zostaje wyśmiany, jednak nie przejmuje się tym. Chwilę później dołączają do niego poprzedni Hokage - Senju Hashirama, Senju Tobirama, Sarutobi Hiruzen oraz Namikaze Minato, którzy wspomagają Sojusz w walce. W międzyczasie, członkowie Taka wraz z Orochimaru pojawiają się przy rannych Kage, lecząc ich rany.
Jakiś czas po przybyciu młodego Uchiha sytuacja obraca się na ich niekorzyść. Ōtsutsuki Kaguya, pierwsza osoba władająca chakrą, korzysta z ciała Uchiha Madary jako medium, aby się odrodzić. Wszyscy Shinobi, oprócz Drużyny Siódmej i Uchiha Obito, zostają złapani przez wielką roślinę i stają się niezdolni do walki. Piątka Shinobi zaczyna trudną, zaciekłą walkę w obronie ludzkości.
Czy walcząc z tak potężnym wrogiem, zdołają go pokonać? Czy ludzkość ponownie będzie mogła wieść spokojne życie? Jeżeli Sojusz zwycięży - jak będą wyglądać dalsze stosunki pomiędzy krajami?
Czy walcząc z tak potężnym wrogiem, zdołają go pokonać? Czy ludzkość ponownie będzie mogła wieść spokojne życie? Jeżeli Sojusz zwycięży - jak będą wyglądać dalsze stosunki pomiędzy krajami?
~~~* * *~~~
Witam wszystkich!
Po przeglądzie pierwszego wpisu z serii Podyskutujmy o... jestem mile zaskoczona tym, że sporo osób wyraziło swoje zdanie tak ładnie się rozpisując :)
Co do drugiego wpisu - przepraszam, że pojawiło się tyle powtórzeń, jednak starałam się pisać jak najbardziej ogólnikowo i skrócić większość tekstu, dlatego wiele spraw zostało tylko wspomnianych, a część w ogóle pominęłam. Naprawdę ciężko było mi skrócić przeszło sto rozdziałów mangi.
Zapraszam do dyskusji.
Opracowanie: Vanai
Zapraszam do dyskusji.
Opracowanie: Vanai
Może uznacie, że się nie znam, zwariowałam itp. Ale właściwie, jak do akcji weszła Kaguya, to byłam rozczarowana. Jak dla mnie, to Kishimoto poszedł na łatwiznę. Nie wiedział jak się pozbyć Madary, to go zwyczajnie skasował. Pabach! i po sprawie. A gdzie walka? A gdzie ta satysfakcja z zadania mu ostatecznego ciosu? Tym bardziej, że z każdą chwilą Madara miał co raz słabszą pozycję. I zamiast doprowadzić ten wątek do skutku, wprowadził nowy. A właściwie to zmienił całą historię tym czarnym Zetsu. I co za matka hcce zabić własnych synów? Jestem przez to niezadowolona, bo Naruto przestało mieć wspólnego cokolwiek z tym co czułam na początku. Brakuje mi tej (szczerze powiedziawszy całkiem niedawnej) fascynacji.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się skończy, ale na pewno pozytywnie. W końcu to Naruto. Kto wie, może Uzumaki zyska jakiś nowy rodzaj chakry itp. Może dawni Hokage cóś wymyślą. Cieszyłam się, że Sasuke postanowił być dobry. Ale na posadę Hokage nie ma szans. Nie rusza mnie za to powrót drużyny 7, bo Sakura znów robi za kulę u nogi (jak to ona). A Obito umarł :( I teraz jestem w żałobie. Nie wybaczę tego twórcy i chyba napiszę mu list, żeby w jakiś nieprzewidywalny sposób go wskrzesił.
Mój komentarz jak się domyślam, jest bardzo nieskładny, ale to dlatego, że mam za dużo myśli na ten temat i ciężko było mi to wszystko ubrać w słowa. Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba zrozumie to co napisałam ;P
Szczera wypowiedź to najlepsza odpowiedź. :)
UsuńJa np. w dalszym ciągu oglądając to wszystko odczuwam te fascynację. Ciekawość mnie dosłownie pochłania, gdy muszę czekać na rozwój wydarzeń. Nic nie poradzę, taka moja Natura. Ale podzielam na pewno jedną rzecz - nie czuję jakiejś takiej specjalnej radości z powrotu pierwotnego i jakże sentymentalnego Teamu 7. Dla mnie byłby on kompletny, gdyby wszyscy trzymali się razem. Nie tylko starzy członkowie, ale też nowi. Przywiązałam się do Saia, o Yamato nie mówiąc, bo skradł moje serce. Sasuke nie zyskał u mnie nigdy specjalnego uznania. Ale kto wie, może moje zdanie co do niego zmieni się, tak jak wobec Itachiego. Kiedyś znienawidzony - od niedawna uwielbiany. Ajaj, smutam ;<
Nie lubię wypowiadać się uogólniając całą moją wiedzę w kilku zdaniach. Z natury lubię ubierać wszystko w szczegóły.
OdpowiedzUsuńCo najbardziej mnie w tym wszystkim ruszyło? Zaczynając od początku.. Porwanie Yamato. Przeżywam to i przeżywam,. nadal przeżyć nie mogę. Przemowa Gaary spowodowała, że miałam dreszcze nawet na tyłku. Wiele ożywionych osób i walk z nimi, to normalne. Zjednoczenie się z Kuramą.. Walka Itachiego i Sasuke przeciw Kabuto. Śmierć Nejiego, Shikaku, Inoichiego. Wiecie sami, że mogę tak w nieskończoność. Żyję tą wojną przez cały czas - takie moje jestestwo.
Co do wielkiego powrotu Drużyny Siódmej - już napomknęłam wcześniej. Nie jaram się. :D
Nic więcej nie potrafię powiedzieć, póki nie zakończy się jakiś wątek. Chociaż na tym polega dyskusja. Na wyciaganiu wniosków, czasem pochopnych i douczaniu się poprzez obalanie argumentów. Gadam już od rzeczy... :D
Jedno Wam powiem. Wiem, że nie może być kolorowo... Ale Masashi, przywróć im wszystkim na koniec życie, albo moje straci już zupełnie sens. xD