Nowe rozdziały od od 29.06 do 03.07
Kategoria:
SasuSaku
5.
Kobiety...
-
Sasuke – zdenerwowany? Podirytowany? Mniejsza o to, Itachi
ewidentnie miał dzisiaj gorszy dzień, i musiał się na kimś
wyżyć.
-
Itachi – chwila ciszy, po której zostałem pociągnięty w stronę
jego gabinetu
- Jeszcze raz wywiniesz mi taki numer…
- A co, poskarżysz się mamie?
- Uwierz mi że nie omieszkam.
- Jestem dorosły, jakbyś nie zauważył
- To akurat nie ma tu nic do rzeczy
- Czyżby? Czyli mogę mieszkać sam, jeździć w trasy koncertowe, pić alkohol, prowadzić samochód ale nie mogę udawać się w podróż na drugi koniec świata? Bracie chyba nie wiesz o czym mówisz.
- Sasuke
- Tak, tak mam na imię
- Sasuke, do jasnej cholery na przyszłość mógłbyś mi mówić co masz zamiar wyczyniać.
- Zachowujesz się jak baba.
- Cóż za cięta riposta, a teraz się zamknij bo nie dostaniesz obiadu.
- Taa, gdyby nie jedzenie już by mnie tu nie było – odparłem wciskając bratu parasol do ręki aby go gdzieś odłożył. – Mam nadzieję że kupiłeś kremówki. – rzuciłem usadzając swoje cztery litery na fotelu przy biurku Itachiego gdzie czekał na nas już parujący obiad.
- Tak, tak – ach to jego lekceważące machnięcie ręką za każdym razem gdy padało słowo kremówka. Itachi nie nawiedził kremówek, ściślej mówiąc nienawidził ciast, dla tego też miałem wątpliwości co do naszego pokrewieństwa pomimo wyglądu który mówił sam za siebie.
- Jeszcze raz wywiniesz mi taki numer…
- A co, poskarżysz się mamie?
- Uwierz mi że nie omieszkam.
- Jestem dorosły, jakbyś nie zauważył
- To akurat nie ma tu nic do rzeczy
- Czyżby? Czyli mogę mieszkać sam, jeździć w trasy koncertowe, pić alkohol, prowadzić samochód ale nie mogę udawać się w podróż na drugi koniec świata? Bracie chyba nie wiesz o czym mówisz.
- Sasuke
- Tak, tak mam na imię
- Sasuke, do jasnej cholery na przyszłość mógłbyś mi mówić co masz zamiar wyczyniać.
- Zachowujesz się jak baba.
- Cóż za cięta riposta, a teraz się zamknij bo nie dostaniesz obiadu.
- Taa, gdyby nie jedzenie już by mnie tu nie było – odparłem wciskając bratu parasol do ręki aby go gdzieś odłożył. – Mam nadzieję że kupiłeś kremówki. – rzuciłem usadzając swoje cztery litery na fotelu przy biurku Itachiego gdzie czekał na nas już parujący obiad.
- Tak, tak – ach to jego lekceważące machnięcie ręką za każdym razem gdy padało słowo kremówka. Itachi nie nawiedził kremówek, ściślej mówiąc nienawidził ciast, dla tego też miałem wątpliwości co do naszego pokrewieństwa pomimo wyglądu który mówił sam za siebie.
Kategoria:
Akatsuki, Naruto OC
Boyfriend?
Stukałam
palcami o blat stołu kuchennego. Czekałam, na jakiś znak. Od
ostatniej modlitwy w świątyni nigdzie nie widziałam mojego
wybawcy. Była sobota rano. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła
czwarta, chwyciłam za klucze od domu jak i od samochodu, i opuściłam
dom. Jechałam na poranne nabożeństwo. Jashin wymagał ofiar. I
mimo to dalej wiernie wypełniałam jego prośby. Jadąc ciemną i
pustą drogą rozmyślałam nad tym co powiedziała nam Rose. Nie
mogłam pojąć jak można chcieć wykorzystaj jedną osobę, jednak
tak zostało postanowione i musi zostać zrobione. Mam nadzieje iż
uda to się młodym. Zatrzymałam samochód, otworzyłam drzwi,
zamknęłam je po chwili i udałam się do świątyni. Jedynym
światłem było światło świeżo zapalonych świec oraz jagodowy
zapach, pomieszany z krwią zwierząt jak i stęchlizną ciał
złożonych w ofierze memu panu. Zajęłam ostatnią ławkę,
chwyciłam za medalion i przytykając go sobie do ust rozpoczęłam
wymawiać słowa modlitwy. Przymknęłam powieki, wdychając ten
aromat. To miejsce jest jedynym gdzie mogę być sobą. To uczucie
spokoju, relaksu i miłości do pana sprawia iż nie chce opuszczać
tego miejsca. Modlitwa była transem , w którym zostawałam. Czułam
się jak po narkotyku, z którego nie mam zamiaru się wyleczyć….
Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Otworzyłam oczy i zerknęłam w
bok. Doznałam szoku. Obok mnie modlił się mój wybawca! Chciałam
zakryć się za włosami, jednak były związane w warkocza a grzywka
nie zasłaniała całej twarzy. czułam wypieki na policzkach.
Zamknęłam oczy i starałam z całej siły skupić się na
modlitwie, na marne. Co chwila otwierałam oczy i na niego zerkałam!
Chyba mi nie powiecie iż jestem prześladowcą? A może ukazuje się
u mnie pedofilia?! O mój Jashinie! Co się ze mną dzieje?! Panie
ratuj swego wiernego sługę! Proszę, proszę, proszę! Poczułam
czyjąś dłoń na swoim udzie, gwałtownie otworzyłam oczy i miałam
ochotę się zabić. To ON! Jego czerwone oczy wpatrywały się w
moje lawendowe.
- Msza się skończyła.- jego wargi tak kusiły.
Musi być tego znakomicie pewien, przecież jest jednym z Akatsuki….
Zaraz co?! Akatsuki?! No tak! Przecież wiele razy go widziałam,
stąd wydałam się znajomy! O fuck! Zabiją mnie! Kurwa zabiją mnie
za to!
Kategoria:
SasuSaku
Rozdział
3 - "Zatracenie"
Pierwszy
raz od wielu lat życie metaforycznie przeleciało mi przed oczami.
Zobaczyłem swoją poprzednią śmierć, która prawie mnie dopadła.
Nie była bardziej honorowa od tej siedzącej mi teraz na ogonie.
Czułem jej oddech na karku i koniec kościstego palca na plecach.
Otrzeźwiałem. Zacząłem jej uciekać, biec przed siebie, czasem
gubiąc się w labiryncie pytań, lecz zawsze wracając na główną
drogę, pomimo pomyłek.
~ Jeszcze nie czas, Sasuke. Walcz.
Kategoria:
Akatsuki
17
- Początek żniw
-
Pomyśl. Coś się zbliża. Wspominałem o jakiejś kobiecie, prawda?
– nachyla się, brzmi coraz bardziej natarczywie. – O kim? Kogo
przeklinałem? Pamiętasz? Przecież wiesz doskonale o kogo mi
chodzi, wiesz doskonale…
Wracam do wszystkich snów, do każdej
rozmowy, każdego krzyku. Przez cały czas wpatruję się w swoje
oczy, szukam ledwo dostrzegalnych, piwnych plamek na tęczówkach. I
kiedy wymawiam to imię, wbijam sobie nóż w serce. Zimna stal
przeszywa moje ciało, przedłużając jedno, jadowite słowo.
Imię.
- Ikuko.
- Ikuko.
Kategoria:
Akatsuki, Naruto OC, Hentai
Rozdział
2; korek i butelka
Uśmiechnął
się – chyba w końcu znalazł sobie odpowiednie zajęcie. Drzewa
szumiały, słońce powoli zachodziło za horyzont. A on się
uśmiechał; siedział i przyciskał palec do ostrza. Mój boże –
myślał. – Mój boże, jak bardzo ci dziękuję za ten
nóż.
Nagrobek był coraz chłodniejszy, cmentarz w końcu
wyglądał tak, jak chciał go widzieć. Nie w słońcu, nie w
cieple, nie blasku jakiejś boskiej materii. Było chłodno, wilgotno
i cicho. Bez wiatru, bez brzęczących owadów, śpiewu ptaków i
jęku ludzi, którzy przychodzili odwiedzić tych ludzi. Bez uczucia,
że ktoś patrzy, widzi i ocenia. Było zupełnie tak, jak on się
czuł. Od tygodnia; dzień w dzień. Głucho i samotnie – ale nie
straszno. Raczej smutnie.
Jak słońce buchnęło promieniem w oczy, jak poczuł, że ktoś go szarpie, jak skóra się przecięła, a krew zalała spodnie; ostatnią pensję ojca, ostatnie zakupy matki – posmutniał. Świat się skończył. Ktoś wciąż go szarpał i szarpał, i szarpał. Póki na niego nie spojrzał, póki nie zrozumiał, że do niego krzyczano.
– Chodź, chodź kochaneczku... Idziemy do domu, przesiedziałeś tutaj całą noc. Chodź. No chodź, pewnie miałeś koszmary...?
Sasuke Uchiha uśmiechnął się. Piekło nie było takie złe, pachniało słodkim groszkiem.
Jak słońce buchnęło promieniem w oczy, jak poczuł, że ktoś go szarpie, jak skóra się przecięła, a krew zalała spodnie; ostatnią pensję ojca, ostatnie zakupy matki – posmutniał. Świat się skończył. Ktoś wciąż go szarpał i szarpał, i szarpał. Póki na niego nie spojrzał, póki nie zrozumiał, że do niego krzyczano.
– Chodź, chodź kochaneczku... Idziemy do domu, przesiedziałeś tutaj całą noc. Chodź. No chodź, pewnie miałeś koszmary...?
Sasuke Uchiha uśmiechnął się. Piekło nie było takie złe, pachniało słodkim groszkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz