22.02.2014 - 26.02.2014
Rozdział III
Nawet nie zorientowałam się kiedy Sabaku podniósł się z miejsca. Poczułam dopiero jego dłonie na moich ramionach i mocne pchnięcie w tył. W tym momencie zrozumiałam czym było ów coś, które wywoływało we mnie lęk i mieszkało w jego oczach.
Shukaku. Widziałam jak tęczówka jego oka zmienia kolor, a demon zabiera ją w swe posiadanie.
- Uciekaj! - zawołał czerwonowłosy dłonią zasłaniając oko, a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
Nawet nie zorientowałam się kiedy Sabaku podniósł się z miejsca. Poczułam dopiero jego dłonie na moich ramionach i mocne pchnięcie w tył. W tym momencie zrozumiałam czym było ów coś, które wywoływało we mnie lęk i mieszkało w jego oczach.
Shukaku. Widziałam jak tęczówka jego oka zmienia kolor, a demon zabiera ją w swe posiadanie.
- Uciekaj! - zawołał czerwonowłosy dłonią zasłaniając oko, a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
Rozdział 4 ~ Dziwne przypadki
Sasori niechętnie podniósł się z miejsca. Stanął naprzeciw Deidary i ruchem ręki zaprosił go do walki. Anabeth jęknęła w duchu. Wyprostowała się i tuż obok jej ucha przeleciała mała kulka, która za plecami wybuchła.
Mężczyźni, zbyt pochłonięci walką, nie zauważyli, jak twarz Any z białej robi najpierw czerwona, później fioletowa. Poirytowana wyszła z sali. Pod nosem rzucała wyzwiskami, jej oczy ciskały błyskawice. Bez słowa wyminęła uradowanego Tobiego. Zignorowała obnażającego swoje mięśnie Hidana. Nie zauważyła dwukolorowego Zetsu, odgryzającego głowę pająkowi. Miała jedynie ochotę wejść do swojego pokoju i solidnie trzasnąć drzwiami. Po krótkiej chwili tak też zrobiła, a z jego środka, na pół korytarza, dało się słyszeć krzyk dziewczyny:
- Gdzie, ja kurna, trafiłam?!
Tobi podrapał się po głowie, jak to miał w zwyczaju. Hidan napiął mięśnie, jak to miał w zwyczaju. A Zetsu, jak to miał w zwyczaju, pourywał pająkowi nóżki, by całą resztę ptasznika zanurzyć w ustach.
Sasori niechętnie podniósł się z miejsca. Stanął naprzeciw Deidary i ruchem ręki zaprosił go do walki. Anabeth jęknęła w duchu. Wyprostowała się i tuż obok jej ucha przeleciała mała kulka, która za plecami wybuchła.
Mężczyźni, zbyt pochłonięci walką, nie zauważyli, jak twarz Any z białej robi najpierw czerwona, później fioletowa. Poirytowana wyszła z sali. Pod nosem rzucała wyzwiskami, jej oczy ciskały błyskawice. Bez słowa wyminęła uradowanego Tobiego. Zignorowała obnażającego swoje mięśnie Hidana. Nie zauważyła dwukolorowego Zetsu, odgryzającego głowę pająkowi. Miała jedynie ochotę wejść do swojego pokoju i solidnie trzasnąć drzwiami. Po krótkiej chwili tak też zrobiła, a z jego środka, na pół korytarza, dało się słyszeć krzyk dziewczyny:
- Gdzie, ja kurna, trafiłam?!
Tobi podrapał się po głowie, jak to miał w zwyczaju. Hidan napiął mięśnie, jak to miał w zwyczaju. A Zetsu, jak to miał w zwyczaju, pourywał pająkowi nóżki, by całą resztę ptasznika zanurzyć w ustach.
005 Popapraniec
Zaklnęłam, w pośpiechu, zgarniając wszystkie pływające liście i gałązki do siebie.
- Możesz?! - warknęłam wściekła, nadal telepiąc się i usilnie próbując zakryć własne ciało. Sasuke zlustrował mnie chłodno, nie wyrażając kompletnie żadnych głębszych emocji, po czym zaczął mozolnie odpinać guziki swojej białej koszulki.
Zamurowało mnie. Totalnie.
Jakim trzeba być dupkiem, żeby stać przed nagą kobietą, jak gdyby nigdy nic i patrząc w jej oczy, rozpinać koszulkę?!
- Co ty robisz?! - krzyknęłam histerycznie.
- Rozbieram się.
No co ty!
- Czemu?!
- Z tego samego powodu co ty.
Ręce mi opadały.
Czy tylko ja widziałam w tym zachowaniu nietakt? Coś dziwnego? Nienormalnego?! Czy naprawdę, aż tak zdziczał w samotności i nie umie normalnie kooperować z ludźmi?
Tyle pytań, tak bardzo wkurwienie.
- Ale musisz akurat tutuaj? Kiedy ja też tutaj jestem?
- Możesz?! - warknęłam wściekła, nadal telepiąc się i usilnie próbując zakryć własne ciało. Sasuke zlustrował mnie chłodno, nie wyrażając kompletnie żadnych głębszych emocji, po czym zaczął mozolnie odpinać guziki swojej białej koszulki.
Zamurowało mnie. Totalnie.
Jakim trzeba być dupkiem, żeby stać przed nagą kobietą, jak gdyby nigdy nic i patrząc w jej oczy, rozpinać koszulkę?!
- Co ty robisz?! - krzyknęłam histerycznie.
- Rozbieram się.
No co ty!
- Czemu?!
- Z tego samego powodu co ty.
Ręce mi opadały.
Czy tylko ja widziałam w tym zachowaniu nietakt? Coś dziwnego? Nienormalnego?! Czy naprawdę, aż tak zdziczał w samotności i nie umie normalnie kooperować z ludźmi?
Tyle pytań, tak bardzo wkurwienie.
- Ale musisz akurat tutuaj? Kiedy ja też tutaj jestem?
Prolog
"(...)Czuję to. Uczucie, które kiedyś było dla Mnie czymś normalnym, które towarzyszyło Mi bez końca.
Uczucie, które opuściło Mnie, gdy Ty zjawiłeś się w moim życiu.
Strach.(...)"
"(...)Czuję to. Uczucie, które kiedyś było dla Mnie czymś normalnym, które towarzyszyło Mi bez końca.
Uczucie, które opuściło Mnie, gdy Ty zjawiłeś się w moim życiu.
Strach.(...)"
Itami- ng
Kategoria: Naruto OC
Fragment:
Kategoria: Naruto OC
Fragment:
12
„– Nie myślisz pewnie zbyt wiele o przeszłości, co? – zapytał jeszcze ciszej.
- Nie mam na to zbyt wiele czasu – odparła szybko, a Yuji odrobinę zmarkotniał.
Chyba spodziewał się nieco innej odpowiedzi. Może liczył na to, że przynajmniej taka Iku czuje się podobnie do niego, przytłoczona ciężarem wspomnień. – Przy dzieciakach zawsze jest coś do roboty i ciężko znaleźć chwilę, żeby usiąść i w spokoju pomyśleć. Nawet teraz, ktoś inny wyręcza mnie w moich obowiązkach, żebym mogła przynieść wam herbatki – zaśmiała się, patrząc w niebo. Jej twarz nieco złagodniała. Przez minutę wpatrywała się z delikatnym uśmiechem w płynące po niebie chmury. – Co innego nocą – odezwała się po chwili niemal szeptem, a czarnowłosy szybko spojrzał w jej stronę. – Koszmary z dzieciństwa, z czasów organizacji, a nawet te z okresu wojny… nie jest łatwo zostawać z nimi sam na sam – dodała, po czym odwróciła wzrok w jego stronę. Yuji z kolei szybko udał, że bardziej interesuje go to co ma w kubku, niż rozmówczyni.
- Wiem coś o tym – powiedział, stukając palcami w szklane naczynie.
- Czyżby? – zaśmiała się, mrużąc przy tym oczy i podpierając głowę na ręku, którą oparła o kolano. – A czy przypadkiem nie zapraszasz co noc jakiejś panienki, żeby nie być takim samotnym? – Przyjrzała mu się zupełnie pewna swoich słów. Usami z kolei posłał jej obrażone spojrzenie.
- Zdecydowanie za dużo wiesz – fuknął cicho. – No i wcale nie co noc! – dodał pośpiesznie. Po chwili spuścił głowę, wyciągając dłoń w stronę jednej z wyschniętych roślinek, która rosła tuż przed nim. Dotknął oklapłego listka, po czym zerwał go i przybliżył do siebie, aby lepiej mu się przyjrzeć. – Poza tym, samo towarzystwo drugiej osoby niewiele pomaga. W snach i tak jesteśmy zupełnie samotni – mruknął.
- Tak… masz rację – przyznała.”
„– Nie myślisz pewnie zbyt wiele o przeszłości, co? – zapytał jeszcze ciszej.
- Nie mam na to zbyt wiele czasu – odparła szybko, a Yuji odrobinę zmarkotniał.
Chyba spodziewał się nieco innej odpowiedzi. Może liczył na to, że przynajmniej taka Iku czuje się podobnie do niego, przytłoczona ciężarem wspomnień. – Przy dzieciakach zawsze jest coś do roboty i ciężko znaleźć chwilę, żeby usiąść i w spokoju pomyśleć. Nawet teraz, ktoś inny wyręcza mnie w moich obowiązkach, żebym mogła przynieść wam herbatki – zaśmiała się, patrząc w niebo. Jej twarz nieco złagodniała. Przez minutę wpatrywała się z delikatnym uśmiechem w płynące po niebie chmury. – Co innego nocą – odezwała się po chwili niemal szeptem, a czarnowłosy szybko spojrzał w jej stronę. – Koszmary z dzieciństwa, z czasów organizacji, a nawet te z okresu wojny… nie jest łatwo zostawać z nimi sam na sam – dodała, po czym odwróciła wzrok w jego stronę. Yuji z kolei szybko udał, że bardziej interesuje go to co ma w kubku, niż rozmówczyni.
- Wiem coś o tym – powiedział, stukając palcami w szklane naczynie.
- Czyżby? – zaśmiała się, mrużąc przy tym oczy i podpierając głowę na ręku, którą oparła o kolano. – A czy przypadkiem nie zapraszasz co noc jakiejś panienki, żeby nie być takim samotnym? – Przyjrzała mu się zupełnie pewna swoich słów. Usami z kolei posłał jej obrażone spojrzenie.
- Zdecydowanie za dużo wiesz – fuknął cicho. – No i wcale nie co noc! – dodał pośpiesznie. Po chwili spuścił głowę, wyciągając dłoń w stronę jednej z wyschniętych roślinek, która rosła tuż przed nim. Dotknął oklapłego listka, po czym zerwał go i przybliżył do siebie, aby lepiej mu się przyjrzeć. – Poza tym, samo towarzystwo drugiej osoby niewiele pomaga. W snach i tak jesteśmy zupełnie samotni – mruknął.
- Tak… masz rację – przyznała.”
Kurde dni mi się pomyliły -.- Przecież dziś Środa, a nie Czwartek xd
OdpowiedzUsuń